Nowy tydzień, nowy blog, nowe życie.
Przeszłość zostawiam za sobą, przyszłością się nie martwię, skupiam się na tym o teraźniejsze. Czysta kartka.
Małymi kroczkami do celu.
Lato tuż tuż a ty nadal gruba! - ta myśl nie daje mi spokoju. Ale nie tracę nadziei w dwa tygodnie można zrobić dużo - w każdym bądź razie lepiej jest robić "coś" niż nie robić nic i narzekać.
Mama "patrzy" o głodówce nie mam mowy. Przynajmniej nie teraz. Bilans jest jaki jest - widziałam lepsze (od razu zaznaczam, że nie jestem mistrzem pisania bilansów ;) nie znam się na produktach i przeliczaniu na gramy, ale zawszę wolę zawyżać niż zaniżać bilanse - tak na oko ).
BILANS
* śniadanie : <dwie kanapeczki serem> - ok 100 kcal
* obiad: <gołąbki :( > - ok. 400 kcal !!!!!
* plus: <jabłko> - ok 40 kcal
RAZEM : 540 kcal
Mogło być lepiej, dużo lepiej wiem. Ale na razie nie mam odpowiednich warunków. Co innego w lipcu - już się nie mogę doczekać żeby nic nie zjeść przez cały dzień! Niestety trzeba stwarzać pozory. + wybaczcie te gołąbki dodam na usprawiedliwienie że starałam się jak najwięcej rozwalić na talerzu :/.
Oczywiście nie ma opierdalania ćwiczenia codziennie ;) Dzisiaj zaliczony turbo z Chodakowską.
Uda mi się! Musi się udać...