Postanowiłam że zjem cały obiad w celu uniknięcia ewentualnego jojo po weekendzie (a wiadomo co ja głupia wymyślę?). Duszone mięso z kurczaka z ryżem, brokułami i jogurtem naturalnym - nie ma tragedii, nic smażonego i niedozwolonego. Jednak po obiedzie strasznie dziwnie się czułam, muliło mnie, mało nie zwymiotowałam. To chyba dobrze...
Poza tym trochę zmieniam strategię. Dziennie będę jadła maksymalnie do 750 kcal (obliczyłam to z tej strony http://calcoolator.pl/dzienny_kalkulator_kalorii.html). Jest to liczba kcal jaką muszę przyjmować przy zerowym wysiłku fizycznym alby schudnąć 1 kg tygodniowo. Stwierdziłam, że nie ma co na siłę unikać tych obiadów (przynajmniej na razie przecież to dopiero mój 4 dzień diety a moja mama nigdy nie gotowała tłusto). Jeżeli natrafi się okazja (np. jak z tym obiadem wczoraj) to po prostu bilans wyjdzie niższy, ważne żeby nie przekroczyć granicy. Będę się starała jeść mniej na początku tygodnia a więcej na weekendzie (wiadomo imprezy i te sprawy a alko też przecież ma kalorie), żeby uniknąć "szoku" dla mojego organizmu i efektu jojo.
BILANS:
*śniadanie 100 kcal
*obiad 60 + 15
PS. Orientuje się może któraś z was ile kalorii mają pierogi ze szpinakiem i serem feta? Albo samo ciasto do pierogów? Z góry dzięki ;)
A i jeszcze przypomniało mi się że w poniedziałek rano dzień ważenia! Dzisiaj czwartek czyli jestem w połowie drogi (jak nie zawale weekendu powinno być dobrze). Szczerze to trochę się boję ale i zżera mnie ciekawość ;P